Droga do pewności siebie na rozmowach o pracę
Wyobraź sobie, że prowadzisz samochód raz na kilka lat …przez godzinę. Jak dużej pewności siebie i umiejętności prowadzenia auta będziesz się po sobie spodziewać?
Nie mamy zbyt wiele okazji na co dzień do mówienia o sobie i naszych osiągnięciach. Jeszcze rzadziej mamy w zwyczaju doceniać wszystkie drobne i znaczące rzeczy, które robimy w pracy.
Nic więc dziwnego, że czujemy się nieswojo prezentując samych siebie na krótkim, ale intensywnym spotkaniu jakim jest rozmowa kwalifikacyjna. Do tego na spotkaniu z – w większości przypadków – obcymi ludźmi. I żeby tego jeszcze było mało, obcymi, którzy mają nam zaufać i powierzyć daną pracę.
Staranie się o nową pracę zazwyczaj wiąże się z dużą dozą przekonywania innych – zasadniczo do samego siebie. Często ku własnej frustracji, oczekujemy od samych siebie zdolności jasnego pokazania innym swoich atutów, jednocześnie sami nie mając zbyt jasnego ich obrazu. I – w konsekwencji – sami nie będąc co do nich w pełni przekonani.
Pewność siebie to temat-rzeka, ale patrząc z lotu ptaka można zobaczyć jej dwa główne dopływy: poczucie własnej skuteczności i poczucie własnej wartości. Pierwszy płynie wartko, gdy widzimy, że udaje się nam dobrze coś wykonać. Drugi, gdy dostrzegamy, że to co umiemy zrobić ma wartość dla otoczenia.
Ze wszystkich doświadczeń życiowych od najmłodszych lat „wyciągamy wnioski”. Nasz obraz siebie na początku w całości zależy od opinii i postawy innych. Z czasem ufamy coraz bardziej samym sobie w ocenie i docenieniu własnej efektywności i wartości.
Nikt z nas chyba nie jest w stanie polegać w tej kwestii całkowicie na sobie i naturalne jest, że szukamy również potwierdzenia u innych ludzi. Informacja zwrotna z otoczenia to jednak często sprzeczne komunikaty, do tego zależne mocno od zdolności innych do poświęcenia prawdziwej uwagi.
Jeśli nie można na niej polegać, to jak budować solidny fundament jasnego obrazu swoich atutów i czuć się bardziej „pewnie”? Tak, jak chcemy (i wkładamy w to sporo wysiłku), by inni dobrze nas znali i cenili, tak samo możemy dbać o własną …znajomość i pewność siebie.
Jak wszystkie grube tematy, i ten może nas trochę przerażać ogromem pracy, jaki trzeba włożyć w to, by coś się zmieniło na lepsze. Na szczęście wiemy, że nawet słonia da się zjeść po kawałku – pamiętając, że to się sprawdza, gdy „jemy” regularnie. Na potrzeby rozmów o pracę warto zacząć od dostrzegania i zbierania na bieżąco historii wszystkich małych i większych sukcesów, które osiągamy na co dzień.
Sukcesów… czyli? By na to odpowiedzieć, pomyśl po czym ty poznajesz, że odnosisz sukces w swojej pracy. Innymi słowy, jak mierzysz lub rozpoznajesz, że jesteś skuteczny w tym co robisz.
Rozwiązując problemy? A może ulepszając to, co już jest? To może być też coś, co dotyczy twojego wpływu na innych ludzi. Może łatwiej będzie to zobaczyć, odpowiadając na następujące pytanie: Gdyby mnie tutaj nie było i nie robiłbym tej pracy tak jak ja ją robię, to co by nie było możliwe?
Tu sprawdza się zasada „im więcej, tym lepiej” – spróbuj wziąć pod uwagę wszystkie rodzaje wpływu, jakie twoja praca – i sposób w jaki ty ją wykonujesz – macie na różne aspekty tego, czym się zajmujesz zawodowo.
Jeśli nie masz w zwyczaju zwracać na to uwagi, samo zauważenie własnego wpływu może być na początku małym wyzwaniem. Korzyść płynąca z intencjonalnego kierowania uwagi na to, co robimy dobrze jest jednak nie do przecenienia – to, na co zwracamy najczęściej uwagę, staje się naszą rzeczywistością, tym w co wierzymy.
Jak inaczej byś postrzegał siebie, gdyby zmieniła się proporcja między dostrzeżonymi przez ciebie własnymi porażkami a sukcesami?
Nasz mózg jest tak „okablowany”, by zwracać uwagę na negatywne wydarzenia – i traktować je jako ważniejsze. Dlatego potrzebujemy włożyć więcej wysiłku, by zarówno zauważyć, jak i zapamiętać dobre rzeczy, łącznie z tymi, które sami robimy. Aby je zachować „przy życiu” i móc potem z łatwością odmalować ich „żywy” obraz przed innymi, warto spędzić kilka minut jeszcze tego samego dnia na zapisaniu najważniejszych aspektów tego, co właśnie udało nam się zrobić – w zorganizowany sposób.
Jakby nie było, przypominanie sobie własnych osiągnięć z ostatnich lat na kilka dni przed rozmową kwalifikacyjną to wykańczająca (jeśli nie syzyfowa) robota. Nawet jeśli pamiętamy ogólne zdarzenie, to ciężko jest nam przywołać cały wydźwięk jego pozytywnego oddziaływania na otoczenie.
Co więc warto zanotować? To mogą być te rzeczy, którymi będą najbardziej zainteresowani ludzie „po drugiej stronie stołu” na przyszłych rozmowach o pracę. Przede wszystkim:
- Co było początkowo problemem, dlaczego było ważne dla ciebie by go rozwiązać i o jaki rezultat ci chodziło
- Jakie konkretne działania ty podjąłeś/podjęłaś
- Co było dla ciebie największym wyzwaniem i jak sobie z nim poradziłaś/poradziłeś
- Które twoje umiejętności ci pomogły w tej sytuacji
- Jaki wpływ twoje działania miały na innych ludzi lub „biznes”, w którym siedzisz
A także te, które są najważniejsze dla ciebie – co w tym wydarzeniu dało ci największą satysfakcję lub napawa dumą? Tu lista szczegółów wartych zanotowania jest otwarta i zależy od tego, co pomaga tobie poczuć zadowolenie z siebie. I zobaczyć w klarowny sposób własną wartość w kontekście zawodowym.
Kluczową rzeczą, o której warto pamiętać jest to, że nasza zdolność do przekonania innych do siebie nie zależy od tego jak spektakularne były nasze działania i ich rezultaty. To raczej kwestia tego, jak istotne były one w naszych własnych oczach. Sprawienie by inni nam zaufali zaczyna się tego, jak bardzo ufamy sami sobie.
Praktyka notowania swoich małych i wielkich „wygranych” to tak naprawdę nabywanie podejścia doceniającego wartościowe rzeczy, które robisz na co dzień. Gdy tobie będzie łatwo je wyłapać, dostrzec ich wartość i nakreślić to, co świadczy o ich wartości, będzie ci o wiele łatwiej sprawić, by inni również to zobaczyli.